Zimowa opowieść
Reżyser: Akiva Goldsman
Producent: Galapagos
Gatunek: Fantasy, Romans
Czas
trwania: 113 min
Rok
produkcji: 2014
O
czym to jest?:
"Zimowa
opowieść" Akivy Goldsmana to wzruszający melodramat osadzony
w realiach Nowego Jorku z końca XIX wieku. Irlandzki złodziejaszek
Peter Lake (Colin Farrell) wkrada się do pewnej rezydencji na
Manhattanie. Spotyka tam piękną córkę właściciela domu, Beverly
Penn. Od pierwszych chwil Petera i Beverly połączy gorące uczucie,
jednak ich miłość zostanie uwikłana w odwieczną walkę dobra ze
złem.
Moje
refleksje :
Do obejrzenia "Zimowej opowieści" zbierałam się dość długo. I w zasadzie teraz nie wiem dlaczego. Okładka płyty jak najbardziej mnie zainteresowała, a i opis fabuły wydaje się ciekawy z niemałym potencjałem. Może powodem tego, jest fakt, iż nie lubię oglądać filmów sama. Po prostu głownie mnie to nudzi, chyba że film jest niesamowicie wciągający, co zdarza się bardzo rzadko. Zmotywowałam się jednak by spędzić te ponad 100 minut i poznać historię Petera Lake'a i Beverly.
Okazało się to świetną decyzją, gdyż film jest bardzo dobry. Raczej nie należy do tych produkcji, które tak jak "Titanic", przejdą do historii kina, ale niewątpliwie jest dobrym sposobem na poznanie ciekawej i interesującej historii. Jej fabuła, początkowo była dla mnie dość niejasna, ale po kilku minutach, zorientowałam się iż Peter jest zdolnym złodziejem i właśnie pokłócił się ze swoim "pracodawcą". Oglądając czekałam najbardziej na wątek miłosny, który zapowiadał opis. I doczekałam się! Nie brakowało oczywiście momentów humorystycznych, które, może nie rozbawiły mnie do łez ale wywołały uśmiech na twarzy. Co ważne nie były one do końca oczywiste, a tym samym banalne. Poza tym występował tu wątek fantastyczny, który wpleciono bardzo umiejętnie i delikatnie. Koń, a w zasadzie pegaz, nie dość, że był prezentowany przez piękne zwierzę, to jego umiejętności zostały odpowiednio wykorzystane, bez kombinowania i zbędnych dodatków.
Historia Petera i Beverly,, to prawdziwie cudowna opowieść o niesamowitej miłości od pierwszego wejrzenia, pomimo barier stawianych przez los i innych ludzi. Nie brakowało tu momentów zaskoczenia i takich dzięki którym popadałam w zamyślenie i rozmarzenie. Zarówno mężczyzna jak i kobieta byli bardzo barwnymi i wątkowymi postaciami. Każde z własnym bagażem doświadczeń i przeżyć, każde miało marzenia i cele. Ich miłość z pewnością była prawdziwa. Czasem budziła płomienie w sercu, czasem je łamała, ale z pewnością pozostanie w pamięci każdego widza.
Nie jest to jednak film tylko o miłości. Ważna rolę odgrywa tu konflikt Petera z jego pracodawcą. Nie dość że ciągnie się od samego początku filmu, to wpływa na liczne poboczne wątki, a także ten związany z miłością głównego bohatera. Sceny walki z tym związane, wydają się w miarę realistyczne, choć jest jednak mało prawdopodobnym by choć przez moment jeden mężczyzna dawał radę zgrai uzbrojonych osiłków. Czepiając się szczegółów, bardzo dziwnym wydaje się fakt, iż podczas walki dwóch przeciwników, reszta stoi i patrzy się na ich popisy.
Widać tu też prawdziwy kunszt aktorski Colina Farrella. Pokazał on swój prawdziwy talent, jeśli chodzi o przekazywanie emocji i odgrywanie konkretnych sytuacji. To głównie dzięki niemu pewne sceny nabierały dramatyzmu, melancholii czy zadumy. Wiele razy przeżywałam to samo co on, a dzięki temu coraz bardziej byłam zainteresowana filmem.
Podoba mi się również plakat promujący film. Chłodny, zdystansowany, ale czuć w nim klimat całej produkcji. Przedstawia tylko najważniejszych bohaterów i co najważniejsze nie pozwala przewidzieć zakończenia tej przedziwnej historii.
Czy film mi się podobał? To chyba jasne. Miał swoje wady i mam do niego pewne zastrzeżenia, i oczywiście zdarzały się momenty, w których byłam lekko znudzona fabułą, jednak jestem pewna iż warto poświęcić ten czas by poznać tak niesamowitą historię, która może nie napawa stuprocentowym optymizmem ale daje nadzieję na istnienie cudów.
Komentarze
Prześlij komentarz
Liczę na szczere komentarze :)